
W środę znowu padł pug (termometr pokazywał -16, więc przyjąłem to z wyrozumiałością). Rano bez zająknięcia odpalił na benzynce, jak się zagrzał to przełączyłem na gaz i zrobiłem ok 15km. Przyszedł moment wyprzedzania, a wtedy zawsze maszynę przełączam na paliwo ciekłe żeby lepiej zasuwała

Kręciłem, kręciłem i nic. Jak popsikałem autostartu prosto do wtrysku i silnik nawet nie zakaszlnął byłem pewny że poszła cewka zapłonowa. Zostawiłem biedaka w połowie drogi i pojechałem do roboty busem. Przyjechałem wieczorem z odsieczą, pug odpalił bez jakichkolwiek zabiegów, ale strasznie nierówno chodził (było słychać że losowo nie pali na któryś gar). Zagrzałem. przełączyłem na gaz i silnik zaczął chodzić idealnie. Zajechałem nim do domu, pod domem już nie dało rady odpalić. Dzisiaj rano wymieniłem filtr paliwa (może coś zamarzło w środku), podmieniłem wtrysk, cewkę - bez efektu. Ostatnia rzecz jaka została to komp - i faktycznie. Wsadziłem od TU1 i problemy zniknęły... tak by się wydawało.
Pojechałem na pewniaka na imprezę wieczorem... w środku auta waliło wachą jak w karnistrze. Co ciekawe, jak przełączyłem na gaz to zapach zniknął.
Pod maską również wyczuwalny zapach ciepłej benzynki. Na omacka sprawdziłem wszystkie przewody paliwowe i wszędzie było sucho.
Pug znów umarł pod samym domem, na szczęście udało mi się go zaparkować:D Objaw? na gazie chodzi idealnie, na benzynie przy dodaniu gazu czuć że silnik się dławi z braku paliwa.
Ma ktoś pomysł o co może chodzić i gdzie spierdziela benzyna? Patrząc na zachowanie wskaźnika poziomu paliwa, pug łyknął dzisiaj 15-20l/100km
