Rozdział piąty.
Zimowy, przeszywająco mroźny poranek - zdecydowanie nie jest to pora jaką tygrysy lubią najbardziej. Na moje szczęście, na jesieni poszedłem po rozum do głowy i kupiłem nowy mrozoodporny akumulator. Spałem będąc pewien, że mój zielony kumpel zapali i w cieple dowiezie mnie do pracy. Sęk w tym że zanim w aucie zrobiło się "ciepło" upłynąć musiało kilka ładnych okołobiegunowych chwil. Oswoiłem się z tym faktem i tak podróżowałem sobie codziennie rano w pozycji "ręce przy ciele", próbując zminimalizować straty cieplne.
Największym problemem w trakcie prowadzenia auta w tej komicznej pozycji okazała się obsługa radia. Dziś Poczta Polska dostarczyła mi paczkę zawierającą rozwiązanie mojego problemu (zaś Omena Mensah z kolei uświadomiła mnie że zima właśnie się kończy).
Zmieniarka na 10CD rozwiązała przy okazji problem zapchanego schowka z którego płyty CD wyskakiwały na kolana pasażera zanim ten zdążył spiąć pośladki.
Sprzęt jak widać jest wiekowy, ale oto właśnie chodziło - wg mnie radio z tzw. "epoki" dodaje wnętrzu klimatu. Z racji że jest to model z trochę wyższej półki Sony z tamtych lat, zapewnia jakość dźwięku jaka na moje aktualne potrzeby wystarcza w zupełności. Bursztynowe podświetlenie jest przysłowiową wisienką na torcie.
P.S. Wie ktoś może czy w oryginale można było doposażyć 205tke w zmieniarkę CD? Szukam dla niej dobrego miejsca i ciekawi mnie jaką lokalizację wybrała fabryka na montaż.