Roland Garros, Trójmiasto
: 16 wrz pt, 2011 7:00 pm
Witam forumowiczów.
Po ~2 latach nie posiadania 205 posiadłem go znowu
Poprzednio było poczciwe 205 XLD - niestety po zakupie drugiego auta (E36) stał przez kilka miesięcy nieużywany (moja lepsza połowa trochę bała się nim jeździć, ja miałem służbowe), a jak go ruszyłem, po przejechaniu kilku kilometrów stanął na Trójmiejskiej obwodnicy - chyba przeskoczył rozrząd - a po sholowaniu go do najbliższego zjazdu po kilku dniach wzięli się za niego wandale i nie było czego zbierać - pojechał na złom.
Teraz nabyłem Rolanda Garrosa - w sumie zawsze była to chyba jedna z moich ulubionych wersji. Ściągnąłem go 3tyg temu z wioski pod Darłowem. Wygląda tak, jak w załączniku; ogólnie stan techniczny bez rewelacji, ale tragedii nie ma. '91, 240000km, w 2006 przyjechał z Holandii i cały czas jeździł u ludzi, od których go kupiłem.
Zrobione:
- ściągnięte wiejskie światła i odblaski z przedniego zderzaka - nie wiem co to było, nie wnikam. Przeciwmgielne zostawiam, dopóki nie kupię Cibie.
- wymienione łożyska z przodu - była tragedia, w sumie cieszę się, że nie zginąłem.
- wymienione tuleje drążka stabilizacyjnego - była taka sama tragedia, jak z łożyskami.
Do zrobienia:
- Belka - lewe koło leży, gniazdo łożyska igiełkowego raczej nie istnieje. Raczej po zimie.
- Lewa półoś ma tragiczny luz, tłucze się jak diabli i chyba trochę bije. Miałem robić, ale zdolności bojowe Rolanda zostały już docenione przez misiaków - trafili go zza wiaty przystanku autobusowego za 300zł :/
- Silnik. Niestety dymi na niebiesko przy ostrym depnięciu i gwałtownym odpuszczeniu gazu. Mam nadzieję, że dołu nie trzeba będzie ruszać, przygotowuje się na głowicę, pierścienie i uszczelniacze - chyba, że ktoś z forumowiczów będzie miał do zaproponowania jakiś ciekawy silnik. Ale raczej nastawiam się na mały remont.
- Przednie fotele są tragiczne, a tapicer drogi. Ale wszystko w swoim czasie.
- Słupki do zespawania z progami, chodzą lekko i lakier poodpryskiwał - chyba standard? Połączone z nimi panele nad tylnymi szybami też pracują, bo są brzydkie pęknięcia nad oknami. Też to trzeba będzie pospawać.
- Lewy próg trochę wgnieciony, komuś auto spadło z podnośnika.
- Przydałoby się zregenerować reflektory, moja Zippo jaśniej świeci
Elektryka żyje (kilka popalonych kontrolek, w tym rezerwa), podnośniki szyb pracują OK, uszczelka szyberdachu ładnie się pompuje. Auto nie jest pogniłe i wnętrze (pomijając fotele) nie jest zniszczone, za to brudne.
Jak na ilość rzeczy do zrobienia trochę przepłaciłem (2.5K), ale naprawdę nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo brakowało mi 205-ki, dopóki do niego nie wsiadłem. Moja lepsza połowa stwierdziła, że po 200m oczy mi się zaświeciły i była pewna, że go kupię
Jeżdżąc peżocikiem po prostu mam banana na twarzy; chociaż E36 jest szybsze i wygodniejsze, odkąd mam Rolanda nawet nie mam ochoty nią jeździć; czuję się w nim po prostu jakbym znalazł na strychu swojego ulubionego misia z dzieciństwa
Mam nadzieję, że będzie się długo cieszył dobrym zdrowiem. Mój wieloletni mechanik (Ryszard z Hynka na Gdańskiej Zaspie) chyba również się ucieszył, bo coś mi mówi, że nie policzył mnie za wszystkie drobiazgi, które zrobił przy okazji łożysk i stabilizatora...
Po przejrzeniu forum naprawdę cieszę się, że jest jeszcze trochę ludzi, którym 205 jakoś nie chce wywietrzeć z głowy.
- dlatego wszystkich gorąco POZDRAWAM!
Po ~2 latach nie posiadania 205 posiadłem go znowu
Poprzednio było poczciwe 205 XLD - niestety po zakupie drugiego auta (E36) stał przez kilka miesięcy nieużywany (moja lepsza połowa trochę bała się nim jeździć, ja miałem służbowe), a jak go ruszyłem, po przejechaniu kilku kilometrów stanął na Trójmiejskiej obwodnicy - chyba przeskoczył rozrząd - a po sholowaniu go do najbliższego zjazdu po kilku dniach wzięli się za niego wandale i nie było czego zbierać - pojechał na złom.
Teraz nabyłem Rolanda Garrosa - w sumie zawsze była to chyba jedna z moich ulubionych wersji. Ściągnąłem go 3tyg temu z wioski pod Darłowem. Wygląda tak, jak w załączniku; ogólnie stan techniczny bez rewelacji, ale tragedii nie ma. '91, 240000km, w 2006 przyjechał z Holandii i cały czas jeździł u ludzi, od których go kupiłem.
Zrobione:
- ściągnięte wiejskie światła i odblaski z przedniego zderzaka - nie wiem co to było, nie wnikam. Przeciwmgielne zostawiam, dopóki nie kupię Cibie.
- wymienione łożyska z przodu - była tragedia, w sumie cieszę się, że nie zginąłem.
- wymienione tuleje drążka stabilizacyjnego - była taka sama tragedia, jak z łożyskami.
Do zrobienia:
- Belka - lewe koło leży, gniazdo łożyska igiełkowego raczej nie istnieje. Raczej po zimie.
- Lewa półoś ma tragiczny luz, tłucze się jak diabli i chyba trochę bije. Miałem robić, ale zdolności bojowe Rolanda zostały już docenione przez misiaków - trafili go zza wiaty przystanku autobusowego za 300zł :/
- Silnik. Niestety dymi na niebiesko przy ostrym depnięciu i gwałtownym odpuszczeniu gazu. Mam nadzieję, że dołu nie trzeba będzie ruszać, przygotowuje się na głowicę, pierścienie i uszczelniacze - chyba, że ktoś z forumowiczów będzie miał do zaproponowania jakiś ciekawy silnik. Ale raczej nastawiam się na mały remont.
- Przednie fotele są tragiczne, a tapicer drogi. Ale wszystko w swoim czasie.
- Słupki do zespawania z progami, chodzą lekko i lakier poodpryskiwał - chyba standard? Połączone z nimi panele nad tylnymi szybami też pracują, bo są brzydkie pęknięcia nad oknami. Też to trzeba będzie pospawać.
- Lewy próg trochę wgnieciony, komuś auto spadło z podnośnika.
- Przydałoby się zregenerować reflektory, moja Zippo jaśniej świeci
Elektryka żyje (kilka popalonych kontrolek, w tym rezerwa), podnośniki szyb pracują OK, uszczelka szyberdachu ładnie się pompuje. Auto nie jest pogniłe i wnętrze (pomijając fotele) nie jest zniszczone, za to brudne.
Jak na ilość rzeczy do zrobienia trochę przepłaciłem (2.5K), ale naprawdę nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo brakowało mi 205-ki, dopóki do niego nie wsiadłem. Moja lepsza połowa stwierdziła, że po 200m oczy mi się zaświeciły i była pewna, że go kupię
Jeżdżąc peżocikiem po prostu mam banana na twarzy; chociaż E36 jest szybsze i wygodniejsze, odkąd mam Rolanda nawet nie mam ochoty nią jeździć; czuję się w nim po prostu jakbym znalazł na strychu swojego ulubionego misia z dzieciństwa
Mam nadzieję, że będzie się długo cieszył dobrym zdrowiem. Mój wieloletni mechanik (Ryszard z Hynka na Gdańskiej Zaspie) chyba również się ucieszył, bo coś mi mówi, że nie policzył mnie za wszystkie drobiazgi, które zrobił przy okazji łożysk i stabilizatora...
Po przejrzeniu forum naprawdę cieszę się, że jest jeszcze trochę ludzi, którym 205 jakoś nie chce wywietrzeć z głowy.
- dlatego wszystkich gorąco POZDRAWAM!