Rompel v2 czyli Look w kolorze czerwonym
: 16 paź wt, 2018 6:12 pm
No, to zabieram się za drugie autko, bohatera dnia codziennego. Czerwony Look 1.1 przy zakupie 202 tys na wajzlu. (Styczeń 2018) Dostał miejsce w garażu w zamian za łaciatego Rompla v1, który nieszczęśliwie zakończył żywota niczym prawdziwa rajdówka!
A tu Rompel v2. na starych blachach, razem z Kucem.
Cena wywoławcza: 1800zł. Dojechał o własnych siłach, a jako że był kupowany po ciemku, to następny dzień przyniósł sporo zaskoczenia. Na +. Autko okazało się praktycznie bez koniecznego wkładu. Bardzo dużym zaskoczeniem okazało się wnętrze Looka, bo mimo że biedne, to zachowane w bardzo dobrym stanie. Plastiki kompletne i nie połamane ba, nawet nie skrzeczały za bardzo! Typowo do Puga, kontrolka z świateł mijania nie świeciła.
W zawieszenie nie musieliśmy ingerować, poprzedni sprzedawca zapewniał, że było robione. Nie kłamał, można było to wyczuć od razu, elegancko się prowadził (i dalej prowadzi! ) i nic nie stukało.
Rdza z zewnątrz była niezauważalna, od spodu trochę prawy próg zaczynało brać, ale szybciutko temu zaradziliśmy.
Z lakierem jest sprawa ma się niezbyt ciekawie, bo poprzedni właściciel nieumiejętnie próbował zamaskować schodzący klar. W oczy kłuje dopiero jak się przyjrzeć.
Po kilku tygodniach codziennego tyrania do szkoły, Pług zaczął kaprysić przy odpalaniu. Charakterystyczna dziura w gazie pojawia się i znika.
Pewnego pięknego popołudnia, pod Polibudą powiedziałem basta! Powrót do domu, rozkopujemy silniczek, sprawdzamy gaźnik, filtry, świece, wszystko wydaje się być w porządku.
A jak z kompresją zapytacie? Ano, tutaj sprawa zrobiła się śliska. 1. cylinder ok, a im dalej w las, tym gorzej. Na 4. było równe 0bar. Szok i niedowierzanie, jak to tak, przecież palił i jeździł!
Ano, sprawa wyszła przy blokowaniu wałków. Pasek rozrządu przeskoczony o 1 ząbek. Wymiana paska, komplet płynów eksploatacyjnych, gruntowne mycie i Pług jak nowy.
Kilka zdjęć z maja. Przebieg widoczny na zdjęciu z 14.05.2018
Lipiec 2k18, konieczna wymiana simmeringu pomiędzy silnikiem a wałem, bo Rompeł od czasu zakupu zostawiał brzydkie ślady na kostce pod domem.
Jakiś czas później pojawiła się propozycja trasy Rybnik- Radom - Rybnik po psa dla kumpeli. Mówię sobie: przecież to świetna okazja do trip testu i za paliwo mi oddają!
#duszaskąpca
Bez głębszego zastanowienia zgodziłem się zajechać po kundla.
Autko spisało się perfekcyjnie, nawet nie zająknęło, mimo że półoś i łożysko na McPersonie zaczęły o sobie dawać znać.
Często przy rozmowach z pewną częścią społeczeństwa, która wierzy, że im nowsze auto, tym lepsze, (A JAK JE NIMECKE TO JUŻ ) można usłyszeć: "Kuuurłła, ja to potrzebuję auto żeby z rodziną na wakacje zajechać, musi być pewne i niezawodne! A nie jakąś popierdółkę do kręcenia się wkoło komina!"
He he, strasznie mnie to irytuje, szczególnie jak patrzę na ich Passaty z 1.9tdi.
Pewnego pięknego letniego wieczoru, jechałem sobie Pługiem po rondzie, siedzę takiemu Paskowi na zderzaku bo coś zagraca mi drogę te niezawodne autko. Aż tu nagle kolesia chyba chwyciło za serce jak popatrzył w lusterko i dał po garach na wyjściu z ronda. W momencie, jak wypadło mu szkło lusterka kierowcy a on nawet tego nie zauważył, zostawiając za sobą chmurę czarnego dymu, coś mnie tknęło.
Zjeżdżam na bok ulicy, wyciągam telefon, dzwonię do kumpla. Zagadywał już 2. rok o Balatonie, ale zawsze jakaś wymówka się znalazła. A ja mu mówię: Panie ogarniaj Pan dziewczynki, jedziem nad Balaton.
Tak, portfel studenciaka jest z zasady dosyć wąski. A paliwa nad Balaton za darmo nie dostaniemy. No i tak wyszło, że pojechaliśmy. Po drodze zahaczyliśmy o Europ Raid w Krakowie.
Trasę tam przebył Pług idealnie. Parę dni przed wyjazdem wsadziłem wszędzie, gdzie przewidział producent 13" głośniki, także sąsiedzi na polu nie mieli lekko. Pewnego razu nawet węgierska policja przyjechała posłuchać naszej muzyki!
Wracając do Polski zahaczyliśmy o Austrę, Słowację i Czechy. I to właśnie u Pepików Rompel miał największy problem. Dużo rozlazłych miasteczek, ograniczenie do 50km/h i pagórkowaty teren w końcu odbił się na temperaturze silnika. Wywaliło kontrolkę temperatury i stop. Zatrzymaliśmy się, otwarłem maskę żeby zobaczyć co jest grane. Silnik pracował normalnie, nie było widać wycieków, więc podkręciliśmy nawiew na full. Zanim dopaliłem szlugę, Rompeł był gotów do drogi. Tym razem obyło się bez żadnych niespodzianek. Tylko uszelkę pod klawiaturą szlag trafił po ostatnich kilometrach na polskich autostradach.
Półoś i łożysko dalej klepią na winklach, ale ostatnio z nudy wziąłęm się za wymianę spalonej żarówki z świateł mijana, bo chyba nic tak mnie w Pugach nie irytuje.
Za niedługo będzie trzeba zrobić wymianę olejów, więc i na łożysko i półoś przyjdzie czas. Klepią też zawory, co też będzie do ogarnięcia. No i ostatnio miał małą stłuczkę, więc trochę blacharki też mu trzeba będzie zrobić. Wszystko w swoim czasie, tymczasem jest idealne autko, pewne. Lać i jeździć.
A tu Rompel v2. na starych blachach, razem z Kucem.
Cena wywoławcza: 1800zł. Dojechał o własnych siłach, a jako że był kupowany po ciemku, to następny dzień przyniósł sporo zaskoczenia. Na +. Autko okazało się praktycznie bez koniecznego wkładu. Bardzo dużym zaskoczeniem okazało się wnętrze Looka, bo mimo że biedne, to zachowane w bardzo dobrym stanie. Plastiki kompletne i nie połamane ba, nawet nie skrzeczały za bardzo! Typowo do Puga, kontrolka z świateł mijania nie świeciła.
W zawieszenie nie musieliśmy ingerować, poprzedni sprzedawca zapewniał, że było robione. Nie kłamał, można było to wyczuć od razu, elegancko się prowadził (i dalej prowadzi! ) i nic nie stukało.
Rdza z zewnątrz była niezauważalna, od spodu trochę prawy próg zaczynało brać, ale szybciutko temu zaradziliśmy.
Z lakierem jest sprawa ma się niezbyt ciekawie, bo poprzedni właściciel nieumiejętnie próbował zamaskować schodzący klar. W oczy kłuje dopiero jak się przyjrzeć.
Po kilku tygodniach codziennego tyrania do szkoły, Pług zaczął kaprysić przy odpalaniu. Charakterystyczna dziura w gazie pojawia się i znika.
Pewnego pięknego popołudnia, pod Polibudą powiedziałem basta! Powrót do domu, rozkopujemy silniczek, sprawdzamy gaźnik, filtry, świece, wszystko wydaje się być w porządku.
A jak z kompresją zapytacie? Ano, tutaj sprawa zrobiła się śliska. 1. cylinder ok, a im dalej w las, tym gorzej. Na 4. było równe 0bar. Szok i niedowierzanie, jak to tak, przecież palił i jeździł!
Ano, sprawa wyszła przy blokowaniu wałków. Pasek rozrządu przeskoczony o 1 ząbek. Wymiana paska, komplet płynów eksploatacyjnych, gruntowne mycie i Pług jak nowy.
Kilka zdjęć z maja. Przebieg widoczny na zdjęciu z 14.05.2018
Lipiec 2k18, konieczna wymiana simmeringu pomiędzy silnikiem a wałem, bo Rompeł od czasu zakupu zostawiał brzydkie ślady na kostce pod domem.
Jakiś czas później pojawiła się propozycja trasy Rybnik- Radom - Rybnik po psa dla kumpeli. Mówię sobie: przecież to świetna okazja do trip testu i za paliwo mi oddają!
#duszaskąpca
Bez głębszego zastanowienia zgodziłem się zajechać po kundla.
Autko spisało się perfekcyjnie, nawet nie zająknęło, mimo że półoś i łożysko na McPersonie zaczęły o sobie dawać znać.
Często przy rozmowach z pewną częścią społeczeństwa, która wierzy, że im nowsze auto, tym lepsze, (A JAK JE NIMECKE TO JUŻ ) można usłyszeć: "Kuuurłła, ja to potrzebuję auto żeby z rodziną na wakacje zajechać, musi być pewne i niezawodne! A nie jakąś popierdółkę do kręcenia się wkoło komina!"
He he, strasznie mnie to irytuje, szczególnie jak patrzę na ich Passaty z 1.9tdi.
Pewnego pięknego letniego wieczoru, jechałem sobie Pługiem po rondzie, siedzę takiemu Paskowi na zderzaku bo coś zagraca mi drogę te niezawodne autko. Aż tu nagle kolesia chyba chwyciło za serce jak popatrzył w lusterko i dał po garach na wyjściu z ronda. W momencie, jak wypadło mu szkło lusterka kierowcy a on nawet tego nie zauważył, zostawiając za sobą chmurę czarnego dymu, coś mnie tknęło.
Zjeżdżam na bok ulicy, wyciągam telefon, dzwonię do kumpla. Zagadywał już 2. rok o Balatonie, ale zawsze jakaś wymówka się znalazła. A ja mu mówię: Panie ogarniaj Pan dziewczynki, jedziem nad Balaton.
Tak, portfel studenciaka jest z zasady dosyć wąski. A paliwa nad Balaton za darmo nie dostaniemy. No i tak wyszło, że pojechaliśmy. Po drodze zahaczyliśmy o Europ Raid w Krakowie.
Trasę tam przebył Pług idealnie. Parę dni przed wyjazdem wsadziłem wszędzie, gdzie przewidział producent 13" głośniki, także sąsiedzi na polu nie mieli lekko. Pewnego razu nawet węgierska policja przyjechała posłuchać naszej muzyki!
Wracając do Polski zahaczyliśmy o Austrę, Słowację i Czechy. I to właśnie u Pepików Rompel miał największy problem. Dużo rozlazłych miasteczek, ograniczenie do 50km/h i pagórkowaty teren w końcu odbił się na temperaturze silnika. Wywaliło kontrolkę temperatury i stop. Zatrzymaliśmy się, otwarłem maskę żeby zobaczyć co jest grane. Silnik pracował normalnie, nie było widać wycieków, więc podkręciliśmy nawiew na full. Zanim dopaliłem szlugę, Rompeł był gotów do drogi. Tym razem obyło się bez żadnych niespodzianek. Tylko uszelkę pod klawiaturą szlag trafił po ostatnich kilometrach na polskich autostradach.
Półoś i łożysko dalej klepią na winklach, ale ostatnio z nudy wziąłęm się za wymianę spalonej żarówki z świateł mijana, bo chyba nic tak mnie w Pugach nie irytuje.
Za niedługo będzie trzeba zrobić wymianę olejów, więc i na łożysko i półoś przyjdzie czas. Klepią też zawory, co też będzie do ogarnięcia. No i ostatnio miał małą stłuczkę, więc trochę blacharki też mu trzeba będzie zrobić. Wszystko w swoim czasie, tymczasem jest idealne autko, pewne. Lać i jeździć.