Za oknem leci pierwszy śnieg, to i chęci mnie naszły do uporządkowania informacji na temat Bączka.
Kolor - kanarkowo żółty. 3d, w papierach 2. właściciel w Polsce, sprowadzony od zachodnich sąsiadów.
Silnik XUD7. Przebieg? Na poprzednim liczniku było zrobione prawie 400k.
Kupiony po cenie złomowej, gdzieś w okolicach Jeleniej Góry .

Kupiłem.
Auto było w tragicznym stanie.
Belka zajechana, dziury w nadkolach, pognity próg, tu i ówdzie wgniota, boila, czy inne pęknięcie.
Zamiarowałem wziąć go na części, bo środek był w wmiarę eleganckim stanie, to i mnie stan techniczny za bardzo nie interesował. Byle dojechać te 400km.
Właśnie - 400km. Kilka godzin drogi.
Krótko mówiąc - zakochałem się.
Sory za jakość, tak wyszło że mam tylko takie zdjęcie przed remontem.

Ale jak się domyślałem, im dalej w las, tym było gorzej.
Teraz sam już nie wiem od czego zaczynaliśmy. Od spodu, od wnętrza, czy od czego. W każdym razie prace ruszyły. W końcu przyszedł czas na przód, jak można się domyślić, też nie było zbyt kolorowo:
Miałem więcej zdjęć z bardziej skorodowanych miejsc, ale w trakcie trwania akcji resystutacji Bąka, gdzieś na melanżu przepiłem telefon, razem z większością zdjęć.

Zaczęliśmy od blachary, wszystko trzabyło urzeźbić od nowa, albo połatać jak się da.
Ile to trwało, ile przekleństw, ile rezygnacji to przestałem liczyć. W końcu szopka blacharska dobiegła końca. To był krok milowy.
Na szczęście dla nas, na placu stała skasowana 205tka, aka Łatek, z całkiem sprawną belką. Nadała się idealnie na przeszczep. Dzięki temu na złom poszła wykolebana z Żółtka.

Potem przyszedł czas na zawieszenie przód, wpadły lepsze (mniej wykolybane, też z jakiegoś dawcy) wahacze, nowe gumy pod silnik, konserwacja łapy nad skrzynią i takie tam bajery.
W hamulcach nowe cylinderki, wytoczone tarcze, klocki prawie nowe. I nowe odpowietrzniki, na większy rozmiar. Stare zespoliły się z zaciskami. 1 czy 2 nowe przewody hamulcowe, bo były w tragicznym stanie.
Nowa piasta, bo poprzedni właściciel wkręcił śrubę z większym skokiem gwintu, i komplet łożysk. Półosie też były wysłużone, ale szczęśliwym trafem udało się na szrocie trafić 1.8d z praktycznie nowymi półosiami, także

Kompletna konserwacja podwozia i progów. Chyba nie mam zdjęć już ''po''.
Dół drzwi połatałem żywicą epoksydową. Wyszło ok. Zawiasy zostały stare, tylko tuleje przewiertaliśmy na 8mm i dopasowaliśmy odpowiednie kołki. Za kołki zapłaciłem 30zł, więc było warto. Drzwi chodzą jak marzenie, domykają się i ładnie pasują. Sworzeń z zamka kierowcy też wymieniony.
Podnośnik z szyby też zdążył zgnić, więc złożyliśmy zlecenie na stworzenie nowego. Trochę giętej blachy, spawara i dostaliśmy całkiem elegancki podnośnik.
Przy masce było trochę cyrku, chyba z regulacją, w każdym razie grzybek się urwał i trzeba było skombinować nowy. Ach... Jak teraz o tym wszystkim myślę to zastanawiam się czy więcej było kur...w czy urwanych śrubek i gwintów...
Lakierniczo poprawiony, pomalowane błotniki, progi, dokładki, zderzaki i kilka elementów które wymagały odnowienia.
Żółtek wyjechał na ulice. Test zdał dobrze, więc przyszedł czas na komplet filtrów, świece i rozrząd. Potem zabawa z sparciałym wężem z układu chłodzenia. I miska olejowa, z której cieknie do teraz. Zakładałem już 3 razy, pucowana, za 3. razem nawet uszczelkę podłożyliśmy, dalej cieknie. Teraz ma plandekę pociągniętą pod silnikiem, żeby nie zostawiał śladów i umyte koło zamachowe. Zobaczymy, może jeszcze trzeba będzie zrzucić skrzynię.
Po rozrządzie zrobiłem już nim 1200km, a spalanie? Hmm na 1 baku zrobiłem 950km. Także 5l/100.
Co do wnętrza:
Kupiłem z połamanym daszkiem, źle wyregulowanym nawiewem, dziurawymi plastikami. Wykładzina zaciaprana cementem i betonem. Na drzwiach brak kieszeni, za to boczki "pełne" <3. Licznik bieda, z zegarem i dziennym licznikiem km. Niestety w całym liczniku to działały chyba tylko kontrolki "STOP", aku i świece. No i licznik km, ale tylko duży. Wrzuciłem więc taki sam licznik tylko kompletnie sprawny, z dawcy od półosi.


To be continued...