Wiele lat temu:
Nadejszła wiekopomna chwila, że powiedziałem dość. Chwila ta nadeszła jak sprzęgło w Indianie eksplodowało podczas awaryjnego hamowania. Nie wiem jak, dlaczego i czemu każda sprężynka poleciała w inną stronę, a okładziny się połamały, mimo, że miały jeszcze dużo mięsa. No, ściągnałem na działkę, oceniłem szkody, założyłem tarczę i łożysko. Wróciłem, ale już jako "daily" był 406 kombi w limitowanej wersji (głównie na Polskę) Mistral. Wersja ta wyróżniała się tym, że miała prawie nic, ale za to dodatkowe dwie naklejki na błotnikach i ozdobniki na desce z czarnego "szczotkowanego aluminium" (tak jasne, plastik fantastik). Samochód ten poza okrutnym przeskokiem pod względem wielkości był nawet w miarę dynamiczny (2.0 HDi 90KM) i wygodny (dalej go dobrze wspominam - wsiadało się jak na kanapę, można było pojechać i 500km bez większego zmęczenia). No i jeszcze to był mój pierwszy a zarazem ostatni samochód "ciężarowy"

Teraz trochę patologicznej jakości zdjęć: Tak - tak kochałem ten samochód, że raczej o ile w ogóle mu robiłem zdjęcia to na tle jakiejkolwiek 205

No, ale po tym czymś nadeszła pora na 307. Też "w kombiu" czyli SW.
Kupiona od księdza z przebiegiem ok 280kkm... To znaczy samochód, ksiądz miał przebieg nieznany

1.6 HDI pod maską, piękny panoramiczny dach, białe zegary. Serio, kolejny przeskok - czuć było mniejszą powierzchnię tego wozu. Bagażnik był już tylko wielki (bo w 406 wydawał się wręcz absurdalnie ogromny + kratka powodowała, że można go było pod dach załadować bez strachu o głowy pasażerów), miejsca na przednich fotelach też delikatnie mniej, ale ogólna ergonomia i odczuwalna "jakość" poszła na duży plus. Samochód wkrótce dobije do magicznych 444444 przebiegu, ale... no właśnie tutaj zaraz wejdzie główny bohater tego wątku.
Albo może jeszcze parę słów o 307.
Z tego co czytałem w internecie oraz z rozmów z właścicielami byłymi lub obecnymi. Te samochody się kocha albo nienawidzi. Te samochody albo spustoszą portfel i pożałujesz, że je kupiłeś, albo będą "wdzięczne" i jedynie będziesz się martwić wymianami płynów, itd. W moim przypadku było pół na pół. Pierwsze lata były super. Jedyny wydatek, to nowy wyświetlacz środkowy i radio z USB i Bluetooth z jakiegoś nowszego perzota czy tam cytryny. Spalanie w trasie rzadko przekraczało 5l/100km (a komputer prawie wcale nie przekłamuje). Po jakimś czasie pierwsza awaria - łożysko na sprzęgle się rozpadło i uszkodziło pompkę sprzęgła, co spowodowało uszkodzenie samej tarczy sprzęgła, a dwumas też nie pozostał obojętny na takie wydarzenia. No zabolało moją kieszeń i wpadł komplet - dwumasa, sprzęgło, pompka, itd. Pierwszy duży wydatek i to zrobiony w warsztacie a nie na działce przez mnie



I wtedy wchodzi on. Cały na biało. Czego oczekiwałem?
Wersja RXH(czyli automat, 2.0 BlueHDI 180KM) , najlepiej ciemny kolor, ew. biały.
Co kupiłem?
Wersja Allure+(dodana czterostrefowa klima, dopłata do fabrycznych 17" i coś tam jeszcze ponad serię), manual, 2.0 BlueHDI 150KM (ale z wirusem na ok 201KM), biały

Czyli jeden punkt ledwie spełniony. Przebił też budżet i to tak ostro. Czy jestem zadowolony? Tak i to bardzo. Mam wrażenie, że jak wsiadam do niego, to się prowadzi jak samochód tylko nieco większy od 205, a już na pewno mniejszy niż 307 (co prawdą nie jest - ok 40cm różnicy na korzyść 508 jest). Mocy prawie (a raczej odczucia z jazdy, bo mocy więcej) jak bym w moim cabrio jechał.