Citroen XM 2.1TD MK1 i początek mojej historii z hydrowozami
: 21 wrz czw, 2017 5:19 am
Zachęcony przez niektórych z Was w temacie powitalnym - prezentuję swoją historię i samochody.
Na dzień dzisiejszy mam u siebie cztery Citroeny (no 5, jeden ojca ). Są to trzy XMy i BX. Jednego rozebrałem do ostatniej śrubki i powoli remontuję, ale nie o nim tutaj mowa. Jednym z nich jest niżej prezentowany tutaj Citroen XM z silnikiem 2.1TD z rodziny XUD11 zasilany mechaniczną pompą Bosch i skrzynią automatyczną ZF 4HP18. Jest to trzeci z kolei Citroen XM jakiego kupiłem w swoim życiu. Przedstawiając to auto, postaram się wyjaśnić skąd to wszystko. Historia będzie długa i obejmie też mojego pierwszego XMa, którego już nie ma na drogach, ale co tam, kto chce poczyta, a kto nie, zamknie stronę
Jak widać normalny do końca nie jestem bo nie dość, że kupiłem sobie XMa, to jeszcze jeden mi nie wystarczył... Otóż moja miłość do Citroenów z hydropneumatycznym zawieszeniem zaczęła się, kiedy to mój ojciec kupił pierwszego w historii naszej rodziny Citroena (ok 20 lat temu). Był to BX MK1 tj. przed liftingiem z kosmiczną deską i bębenkowym prędkościomierzem. Była to wersja 1.4RE wyprodukowana w 1986 roku, w kolorze granatowym i zamontowanym na pokładzie silnikiem "leżakiem", który miał skrzynię biegów w misce olejowej. Charakterystycznego dźwięku tego silnika nie zapomnę do końca życia i do dziś myślę, że z daleka bym go rozpoznał. Wyposażenie dodatkowe ograniczało się do szyberdachu i.. nie pamiętam. W dniu kupna miałem 7 lat i niestety zachowało się tylko jedno zdjęcie, które nie przedstawia całego samochodu. Niestety nikt wtedy nie pomyślał o utrwaleniu tego auta na fotografiach. Pamiętam, że jeździliśmy tym "Benkiem" jakieś 11 lat. Było to tak komfortowe auto i jednocześnie tak.. kosmiczne jak dla mnie, że już w tak młodym wieku wiedziałem, że jak podrosnę, to będzie to moje pierwsze auto. Tak sobie latka leciały, a ja byłem cały czas zabujany w BXie i twardo trzymałem się postanowienia - zdam egzamin na prawo jazdy, zarobię i kupię BXa, innej opcji nie ma.
Tyle, że po sprzedaży pierwszego Citroena w naszej rodzinie tata kupił...XMa. Ależ to była fura! Ta sylwetka, to wnętrze, całokształt. Był to srebrny Citroen XM 2.1TD MK1 z 1991 roku również na pompie Boscha, ale ze skrzynią manualną. Z wyposażenia - nie było drewna, klimatyzacji, ale były przednie elektryczne szyby, dodatkowa szyba tylna. Tata jeździł tym XMem 6 kolejnych lat. Ja o dziwo nadal byłem zadurzony w BXie i mimo, że XM prezentował się hmm dostojniej, to jakoś mnie początkowo nie porwał. Po tych 6 latach ojciec stwierdził, że czas na nowego hydropneumatyka i kupił C5 MK1 z 2003 roku break 2.2hdi w automacie i pełnej opcji. Podejrzewam, że jedną z przyczyn było to, że z wiekiem nie chciało mu się już tyle grzebać przy autach (a robi to od dziecka) bo i zdrowie już nie to co kiedyś. Po zmianie samochodu na nowszy, XM sobie leżał na działce, bo ja jeszcze prawka nie miałem. W tamtych czasach moim środkiem transportu na co dzień był polski motorower Romet Chart, którego mam do dzisiaj Tak sobie na tą działkę jeździłem po szkole, potem po pracy i tak sobie patrzyłem na tego biednego XMa, który leżał nie używany... i nie wiem co się stało, ale mi się odmieniło. Stwierdziłem - po co mi BX skoro mam pod ręką większego XMa!
Zdałem prawko i mogłem się przejechać moim "poduszkowcem". Żeby nie było, nie dostałem go za darmo, choć mogłem. Nie chciałem tak. Jego wartość ze względu na jego stan blacharski raczej zbyt duża nie była i wątpię żeby się sprzedał za choćby 2 tysiące, ale, postanowiłem, że kupię ojcu do C5tki nówki Micheliny i tak zapłacę za XMa. W tym momencie zaczęła się moja prawdziwa przygoda z tymi samochodami. Zacząłem jeździć XMem na co dzień. Co trzeba było naprawiałem, a nie było z tym problemu bo i ojciec naprawiał wszystkie auta w swoim życiu sam. Dzięki temu miałem od kogo czerpać wiedzę i miał mi kto pomóc. Zresztą odkąd pamiętam jak tata jechał na działkę naprawiać coś przy aucie, to i ja musiałem (tzn. chciałem!) z nim jechać, żeby choćby klucz podać i popatrzeć co i jak robi. Dzięki temu zdobyłem przez te lata sporo wiedzy teoretycznej, później praktycznej, którą szlifuję do dzisiaj, bo człowiek uczy się przecież całe życie. Dzięki temu jestem w stanie sobie poradzić z moimi złomkami i nigdy nie byłem w żadnym warsztacie. Oczywiście może ktoś to odebrać jako jakieś przechwałki - nie w tym rzecz. Ja po prostu cieszę się, że miałem od kogo się nauczyć tych rzeczy. Gdyby nie to, na pewno nie odważyłbym się kupić takiego samochodu ze względu na koszty serwisowania.
Poniżej zdjęcia pierwszego XMa. Srebrna strzała, tak go nazywali moi znajomi
Skończył niestety na złomie chyba w 2015. Podjąłem tą decyzję (choć lekko nie było, bo jestem bardzo sentymentalny jeśli chodzi o Cytrynki, do dziś go opłakuję )
Nie miał progów, podłużnice zaczęły odpadać, do tego słabe wyposażenie (XM zawsze kojarzył mi się z "full wypasem" i taką wersję chciałem wtedy mieć), masa obcierek, wgniotek. Mnóstwo roboty blacharskiej trzeba by było wykonać, do tego w silniku klepie prawdopodobnie sworzeń tłoka.
Między czasie okazało się, że poprzedni właściciel doprowadził do przytarcia silnika... także. Wolałem poszukać innego. Dodam, że do huty pojechała sama buda. Cała reszta została u mnie, bo przecież na pewno się przyda do następnych XMów
Tak wyglądał zmęczony już życiem mój pierwszy XM, o którym mowa wyżej:
Progi, a w zasadzie pozostałości...
Dobra tyle historii, czas na czasy obecne, w końcu mogę przejść do aktualnego diesla, którego posiadam Jest to mój trzeci XM. Jeżeli temat będzie dla Was ciekawy, opiszę pozostałe dwa, ale już w znacznie krótszej formie
Wbrew temu co mówi rejestracja, kupiony w Bielsku-Białej we wrześniu 2015 roku.
Welurowa tapicerka, brak klimatyzacji, brak elektrycznie sterowanych foteli, elektryczne szyby przód, dodatkowa szyba tylna, drewniane wykończenie, zawieszenie hydroaktywne, oryginalne kołpaki
Jest z znacznie lepszym stanie niż srebrny, choć oczywiście też ma pewne mankamenty widoczne gołym okiem, jak np uszkodzenie prawego, tylnego błotnika. Przyznam się szczerze, że kupno tego egzemplarza to był totalny spontan, w ogóle nie planowany, ale tak mi się spodobał, że przygarnąłem go.
Zdjęcia z ogłoszenia:
Zaraz po powrocie z trasy. Niestety było już ciemno. XM dojechał bez żadnych problemów. No może poza takim małym psikusem, gdy trzeba było dolać paliwa na stacji do baku... się okazało, że akumulator nadaje się do wymiany, ale na szczęście ostatkiem sił odpalił.
Oczywiście po przyjeździe do domu, na drugi dzień trzeba było natychmiast prześwietlić auto pod kątem tego, co trzeba zrobić
Po pierwsze należało wyregulować pompę wtryskową. Silnik ledwo utrzymywał obroty biegu jałowego, były tak niskie, że tylko miał zgasnąć. Później okazało się, że wyprzedzenie kąta wtrysku również jest źle ustawione, więc i to skorygowałem. Silnik odżył.
Do wymiany były przednie tarcze oraz półosie. Tzn jedna nie pamiętam, z której strony, ale chyba z prawej. Po prostu przegub zewnętrzny dawał o sobie znać, więc przełożyłem półośki wyciągnięte ze srebrnego XMa i spokój. To samo z hamulcami, bo tam były nówki dopiero co kupione.
Jakiś czas później zabrałem się za wymianę regulatora kąta wtrysku, bo oczywiście był nie sprawny. Taki swojego rodzaju termostat, który odpowiednio przyspiesza lub opóźnia kąt wtrysku, żeby ułatwić rozruch zimnego silnika.
Dwaj bracia
Na koniec materiał wideo z jeszcze innej naprawy, mianowicie - wymiana poduszek przednich siłowników. Oryginalne były w stanie tragicznym, co groziło wystrzałem siłownika przez maskę, więc była to konieczna robota do wykonania.
PS. Wybaczcie różną jakość zdjęć. Były robione różnym sprzętem i w różnych warunkach, wyszły jak wyszły.
Dobra, czas iść spać...
Na dzień dzisiejszy mam u siebie cztery Citroeny (no 5, jeden ojca ). Są to trzy XMy i BX. Jednego rozebrałem do ostatniej śrubki i powoli remontuję, ale nie o nim tutaj mowa. Jednym z nich jest niżej prezentowany tutaj Citroen XM z silnikiem 2.1TD z rodziny XUD11 zasilany mechaniczną pompą Bosch i skrzynią automatyczną ZF 4HP18. Jest to trzeci z kolei Citroen XM jakiego kupiłem w swoim życiu. Przedstawiając to auto, postaram się wyjaśnić skąd to wszystko. Historia będzie długa i obejmie też mojego pierwszego XMa, którego już nie ma na drogach, ale co tam, kto chce poczyta, a kto nie, zamknie stronę
Jak widać normalny do końca nie jestem bo nie dość, że kupiłem sobie XMa, to jeszcze jeden mi nie wystarczył... Otóż moja miłość do Citroenów z hydropneumatycznym zawieszeniem zaczęła się, kiedy to mój ojciec kupił pierwszego w historii naszej rodziny Citroena (ok 20 lat temu). Był to BX MK1 tj. przed liftingiem z kosmiczną deską i bębenkowym prędkościomierzem. Była to wersja 1.4RE wyprodukowana w 1986 roku, w kolorze granatowym i zamontowanym na pokładzie silnikiem "leżakiem", który miał skrzynię biegów w misce olejowej. Charakterystycznego dźwięku tego silnika nie zapomnę do końca życia i do dziś myślę, że z daleka bym go rozpoznał. Wyposażenie dodatkowe ograniczało się do szyberdachu i.. nie pamiętam. W dniu kupna miałem 7 lat i niestety zachowało się tylko jedno zdjęcie, które nie przedstawia całego samochodu. Niestety nikt wtedy nie pomyślał o utrwaleniu tego auta na fotografiach. Pamiętam, że jeździliśmy tym "Benkiem" jakieś 11 lat. Było to tak komfortowe auto i jednocześnie tak.. kosmiczne jak dla mnie, że już w tak młodym wieku wiedziałem, że jak podrosnę, to będzie to moje pierwsze auto. Tak sobie latka leciały, a ja byłem cały czas zabujany w BXie i twardo trzymałem się postanowienia - zdam egzamin na prawo jazdy, zarobię i kupię BXa, innej opcji nie ma.
Tyle, że po sprzedaży pierwszego Citroena w naszej rodzinie tata kupił...XMa. Ależ to była fura! Ta sylwetka, to wnętrze, całokształt. Był to srebrny Citroen XM 2.1TD MK1 z 1991 roku również na pompie Boscha, ale ze skrzynią manualną. Z wyposażenia - nie było drewna, klimatyzacji, ale były przednie elektryczne szyby, dodatkowa szyba tylna. Tata jeździł tym XMem 6 kolejnych lat. Ja o dziwo nadal byłem zadurzony w BXie i mimo, że XM prezentował się hmm dostojniej, to jakoś mnie początkowo nie porwał. Po tych 6 latach ojciec stwierdził, że czas na nowego hydropneumatyka i kupił C5 MK1 z 2003 roku break 2.2hdi w automacie i pełnej opcji. Podejrzewam, że jedną z przyczyn było to, że z wiekiem nie chciało mu się już tyle grzebać przy autach (a robi to od dziecka) bo i zdrowie już nie to co kiedyś. Po zmianie samochodu na nowszy, XM sobie leżał na działce, bo ja jeszcze prawka nie miałem. W tamtych czasach moim środkiem transportu na co dzień był polski motorower Romet Chart, którego mam do dzisiaj Tak sobie na tą działkę jeździłem po szkole, potem po pracy i tak sobie patrzyłem na tego biednego XMa, który leżał nie używany... i nie wiem co się stało, ale mi się odmieniło. Stwierdziłem - po co mi BX skoro mam pod ręką większego XMa!
Zdałem prawko i mogłem się przejechać moim "poduszkowcem". Żeby nie było, nie dostałem go za darmo, choć mogłem. Nie chciałem tak. Jego wartość ze względu na jego stan blacharski raczej zbyt duża nie była i wątpię żeby się sprzedał za choćby 2 tysiące, ale, postanowiłem, że kupię ojcu do C5tki nówki Micheliny i tak zapłacę za XMa. W tym momencie zaczęła się moja prawdziwa przygoda z tymi samochodami. Zacząłem jeździć XMem na co dzień. Co trzeba było naprawiałem, a nie było z tym problemu bo i ojciec naprawiał wszystkie auta w swoim życiu sam. Dzięki temu miałem od kogo czerpać wiedzę i miał mi kto pomóc. Zresztą odkąd pamiętam jak tata jechał na działkę naprawiać coś przy aucie, to i ja musiałem (tzn. chciałem!) z nim jechać, żeby choćby klucz podać i popatrzeć co i jak robi. Dzięki temu zdobyłem przez te lata sporo wiedzy teoretycznej, później praktycznej, którą szlifuję do dzisiaj, bo człowiek uczy się przecież całe życie. Dzięki temu jestem w stanie sobie poradzić z moimi złomkami i nigdy nie byłem w żadnym warsztacie. Oczywiście może ktoś to odebrać jako jakieś przechwałki - nie w tym rzecz. Ja po prostu cieszę się, że miałem od kogo się nauczyć tych rzeczy. Gdyby nie to, na pewno nie odważyłbym się kupić takiego samochodu ze względu na koszty serwisowania.
Poniżej zdjęcia pierwszego XMa. Srebrna strzała, tak go nazywali moi znajomi
Skończył niestety na złomie chyba w 2015. Podjąłem tą decyzję (choć lekko nie było, bo jestem bardzo sentymentalny jeśli chodzi o Cytrynki, do dziś go opłakuję )
Nie miał progów, podłużnice zaczęły odpadać, do tego słabe wyposażenie (XM zawsze kojarzył mi się z "full wypasem" i taką wersję chciałem wtedy mieć), masa obcierek, wgniotek. Mnóstwo roboty blacharskiej trzeba by było wykonać, do tego w silniku klepie prawdopodobnie sworzeń tłoka.
Między czasie okazało się, że poprzedni właściciel doprowadził do przytarcia silnika... także. Wolałem poszukać innego. Dodam, że do huty pojechała sama buda. Cała reszta została u mnie, bo przecież na pewno się przyda do następnych XMów
Tak wyglądał zmęczony już życiem mój pierwszy XM, o którym mowa wyżej:
Progi, a w zasadzie pozostałości...
Dobra tyle historii, czas na czasy obecne, w końcu mogę przejść do aktualnego diesla, którego posiadam Jest to mój trzeci XM. Jeżeli temat będzie dla Was ciekawy, opiszę pozostałe dwa, ale już w znacznie krótszej formie
Wbrew temu co mówi rejestracja, kupiony w Bielsku-Białej we wrześniu 2015 roku.
Welurowa tapicerka, brak klimatyzacji, brak elektrycznie sterowanych foteli, elektryczne szyby przód, dodatkowa szyba tylna, drewniane wykończenie, zawieszenie hydroaktywne, oryginalne kołpaki
Jest z znacznie lepszym stanie niż srebrny, choć oczywiście też ma pewne mankamenty widoczne gołym okiem, jak np uszkodzenie prawego, tylnego błotnika. Przyznam się szczerze, że kupno tego egzemplarza to był totalny spontan, w ogóle nie planowany, ale tak mi się spodobał, że przygarnąłem go.
Zdjęcia z ogłoszenia:
Zaraz po powrocie z trasy. Niestety było już ciemno. XM dojechał bez żadnych problemów. No może poza takim małym psikusem, gdy trzeba było dolać paliwa na stacji do baku... się okazało, że akumulator nadaje się do wymiany, ale na szczęście ostatkiem sił odpalił.
Oczywiście po przyjeździe do domu, na drugi dzień trzeba było natychmiast prześwietlić auto pod kątem tego, co trzeba zrobić
Po pierwsze należało wyregulować pompę wtryskową. Silnik ledwo utrzymywał obroty biegu jałowego, były tak niskie, że tylko miał zgasnąć. Później okazało się, że wyprzedzenie kąta wtrysku również jest źle ustawione, więc i to skorygowałem. Silnik odżył.
Do wymiany były przednie tarcze oraz półosie. Tzn jedna nie pamiętam, z której strony, ale chyba z prawej. Po prostu przegub zewnętrzny dawał o sobie znać, więc przełożyłem półośki wyciągnięte ze srebrnego XMa i spokój. To samo z hamulcami, bo tam były nówki dopiero co kupione.
Jakiś czas później zabrałem się za wymianę regulatora kąta wtrysku, bo oczywiście był nie sprawny. Taki swojego rodzaju termostat, który odpowiednio przyspiesza lub opóźnia kąt wtrysku, żeby ułatwić rozruch zimnego silnika.
Dwaj bracia
Na koniec materiał wideo z jeszcze innej naprawy, mianowicie - wymiana poduszek przednich siłowników. Oryginalne były w stanie tragicznym, co groziło wystrzałem siłownika przez maskę, więc była to konieczna robota do wykonania.
PS. Wybaczcie różną jakość zdjęć. Były robione różnym sprzętem i w różnych warunkach, wyszły jak wyszły.
Dobra, czas iść spać...