nie odpala, nie jezdzi.. :(
: 02 sie pn, 2004 1:13 pm
Moze Wy cos pomozecie i wpadniecie na jakis pomysl, jak to mowia co dwie glowy to nie jedna...
Silnik 1.9 GTi XU9JA
Objawy:
Od jakiegos czasu stracilem wolne obroty, po prostu ich nie bylo, trzeba bylo pompowac gazem by silnik nie zgasl. jako ze mam jeszcze instalacje LPG (trzeba bylo z powodow finansowych z wersji POWER przejsc na ECONO
) a na gazie objawow takich nie bylo, to sie nie przejmowalem...
Jakis czas pozniej pug zaczal mi sie buntowac...po prostu nie odpalal...
objaw byl taki ze po zakreceniu na sekunde zapalal i zgasl no i wtedy mozna bylo nim krecic i krecic i krecic...kaplica. Pomagalo odpiecie akumulatora na 10-20 minut wtedy odpalal bez zajakniecia...
Problem sie coraz bardziej nasilal i coraz czesciej po prostu nie dalo sie go uruchomic...
Najgorsze ze jakos niechetnie zimny silnik odpalal na LPG, wiec gdy nie zapalil na benzynie, to juz byla kaplica (jak zalapal na benzynie i sie w ciagu kilku sek. przepielo na lpg - to chodzil).
Oprocz tego podczas jazdy wlaczenie na benzyne powodowalo zmulenie sie auta - im mocniej sie przycisnelo tym bardziej sie mulil...
Ale wystarczylo np. na lpg rozpedzic silnik na trojce do 5 tys przelaczyc na benzyne i pozwolic mu zejsc z obrotow i po chwili bez problemu chodzil na benzynie, efekt jakby sie odtykal...
Pewnego dnia PUG powiedzial NIE, NIE ODPALAM...nie pomagalo juz nic, po prostu nie palil...
Wymienilem przeplywomierz, bo to on mi sie wydal sprawca...
Niechetnie ale odpalil...
Pojawily sie wolne obroty...!
Caly dzien nim jezdilem, co chwila (z 10-15 razy)gasilem i odpalalem (z dusza na ramieniu) ale wciaz bez zajakniecia odpalal i mial wolne, jezdzil na BENZYNIE bez zajakniecia... Zachwycony zawyrokowalem "To byla wina przeplywki".
Nastepnego dnia rano wstaje, zchodze do niego...odpalam pol sekundy pochodzil i zgasl...nie dajac sie juz uruchomic.
Deja vu...znowu to samo...
Macie jakies pomysly? Bo ja juz powoli trace cierpliwosc... Nie wiem czego sie przyczepic...
Zapuscilem go nieco i teraz pewnie mi sie to msci...
Przez miesiac z nim walczylem kombinujac i snujac przerozne torie...ale juz mi cierpliwosci brak.
Z takich dziwnych usterek to jeszcze przyznam sie ze odlamal mi sie krociec laczacy przepustnice z korkiem wlewu oleju, ale wszystko zaslepilem prowizorycznie, i wszystko chodzilo OK... Nie wiem ale zaczynam sie czepiac wszystkiego...![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Silnik 1.9 GTi XU9JA
Objawy:
Od jakiegos czasu stracilem wolne obroty, po prostu ich nie bylo, trzeba bylo pompowac gazem by silnik nie zgasl. jako ze mam jeszcze instalacje LPG (trzeba bylo z powodow finansowych z wersji POWER przejsc na ECONO
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Jakis czas pozniej pug zaczal mi sie buntowac...po prostu nie odpalal...
objaw byl taki ze po zakreceniu na sekunde zapalal i zgasl no i wtedy mozna bylo nim krecic i krecic i krecic...kaplica. Pomagalo odpiecie akumulatora na 10-20 minut wtedy odpalal bez zajakniecia...
Problem sie coraz bardziej nasilal i coraz czesciej po prostu nie dalo sie go uruchomic...
Najgorsze ze jakos niechetnie zimny silnik odpalal na LPG, wiec gdy nie zapalil na benzynie, to juz byla kaplica (jak zalapal na benzynie i sie w ciagu kilku sek. przepielo na lpg - to chodzil).
Oprocz tego podczas jazdy wlaczenie na benzyne powodowalo zmulenie sie auta - im mocniej sie przycisnelo tym bardziej sie mulil...
Ale wystarczylo np. na lpg rozpedzic silnik na trojce do 5 tys przelaczyc na benzyne i pozwolic mu zejsc z obrotow i po chwili bez problemu chodzil na benzynie, efekt jakby sie odtykal...
Pewnego dnia PUG powiedzial NIE, NIE ODPALAM...nie pomagalo juz nic, po prostu nie palil...
Wymienilem przeplywomierz, bo to on mi sie wydal sprawca...
Niechetnie ale odpalil...
Pojawily sie wolne obroty...!
Caly dzien nim jezdilem, co chwila (z 10-15 razy)gasilem i odpalalem (z dusza na ramieniu) ale wciaz bez zajakniecia odpalal i mial wolne, jezdzil na BENZYNIE bez zajakniecia... Zachwycony zawyrokowalem "To byla wina przeplywki".
Nastepnego dnia rano wstaje, zchodze do niego...odpalam pol sekundy pochodzil i zgasl...nie dajac sie juz uruchomic.
Deja vu...znowu to samo...
Macie jakies pomysly? Bo ja juz powoli trace cierpliwosc... Nie wiem czego sie przyczepic...
Zapuscilem go nieco i teraz pewnie mi sie to msci...
Przez miesiac z nim walczylem kombinujac i snujac przerozne torie...ale juz mi cierpliwosci brak.
Z takich dziwnych usterek to jeszcze przyznam sie ze odlamal mi sie krociec laczacy przepustnice z korkiem wlewu oleju, ale wszystko zaslepilem prowizorycznie, i wszystko chodzilo OK... Nie wiem ale zaczynam sie czepiac wszystkiego...
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)