w niedziele wracalem z Bełchatowa do domu swoim gti, i na autostradzie A2 zapalila mi sie kontrolka ladowania. zjechalem na parking,zajrzalem do alternatora czy mu tam wszystko gra, no i wylgladalo cze jst ok. zamknalem maske i ruszylem dalej(kontolka caly czas palila sie). gdy dojechalem do poznania stanalem na swiatlach na rondzie Śródka no i autko padlo. zepchnalem na chodnik i zdalem sobie sprawe ze akumulator padl. dobrze za naprzeciwko byl CPN wiec poszedlem po jakis numer tel pomocy drogowej. zadzwonilem, powidzialem co jest 5. mechanoir powiedzial ze trza poczekac jakies 20-30 min. no i zgadzalo sie, w czasie sie zmiescil. podjechal lawetą podszedl przywital sie (z wyglady mily 40-latek, z wasem w okularach
![Smile :)](./images/smilies/smile1.gif)
). zajrzal pod maske, obejrzal, popukal, zbadal miernikem, az w koncu znalazl przepalony kabel od alternatora, ktory idze do aumulatora. naszczescie mial taki przy sobie, wiec od razu wymienil.powiedzial ze mialem szczescie ze mi sie samochod nie spalil. i dodal "zrobie panu taka prowizorke, tylko zeby pan doejchal do domu, a potem konecznie do elektryka, tylko nie pan pamieta zeby na noc kleme od aku odlaczyc bo sie auto moze spalic" i tym optymistycznym akcentem sie pozegnalismy. ale za to bylem chudszy o 200zl
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
:(:( takie male pytanko, czy naprewde mi sie moze pug spalic??
ahhhh, co ja sie mam z tym swoim GTI, dobrze ze ma takiego wlascieciela a nie innego. ;p;p pozdrawaim