Oto zdjęcia z całego zajścia:
Jak powiedzieli ,,spece" ze złomowiska przyczyną był gaz.
Gość jadący z naprzeciwka (który mnie akurat mijał) myślał ze mam podświetlane podwozie... a to już były iskry i płomienie. Po kilku sekundach spadły obroty, auto straciło moc, nawet nie udało mi się wjechać całym pugiem na chodnik.
Maski w ogóle nie zdołałem otworzyć, a płomienie były tak duże, że po zatrzymaniu auta nie dało się już nic zrobić.Orfister pisze:...czy do gaszenia uniosłeś maskę zupełnie do góry czy leciutko ją uchyliłeś i "wywaliłeś" zawartość gaśnicy przez szczelinę...jak uchylona leciutko maska , to jest szansa na uratowanie , jeśli otwarta na maxa i dopiero gaśnica w ruch, raczej "marneszanse" ze względu na podsysanie od spodu Świerzego powietrza ...
jak maska lekko uchylona, dostęp powietrza jest bardzo ograniczony i możliwość ugaszenia zdecydowanie rośnie.
Dzięki za wyrazy współczucia. Mimo tego że mocne wrażenia należy kolekcjonować to szczerze nie życzę takiej przygody nikomu.
Będę miał co opowiadać wnukom co sie stało z moim pierwszym samochodem w dzień po zakupie...
Pozdrawiam
nek