Zaczynając tę historię należałoby przenieść się do stycznia 2009 ,kiedy to wystartowaliśmy z poszukiwaniami i planami względem wymarzonego auta dla Justyny (Altowiolistki).Od początku wiedzieliśmy ,że będzie to 205 Diesel 1.9,a dokładniej buda trzy drzwiowa ,i na pewno nie będzie to Cabriolet (jeden w rodzinie wystarczy

Dużo rozmawialiśmy, obliczaliśmy i doszliśmy do wniosku, że będzie graniczyło z cudem, aby kupić auto o świetnym stanie blacharskim jak i technicznym.Dlatego postanowiliśmy szukać na razie w okolicy warszawy 205tek, które by się nadawały chociaż pod paroma względami, np. jako ''dawcy'' czy to budy, czy silnika, lub innych elementów.
Obejrzeliśmy parę takich "dawców",lecz ich stan delikatnie mówiąc był bardzo zły .
W końcu jednak znaleźliśmy białą 205tke forevera w dieslu z silnikiem 1.9, który pomimo tego, że był dość mocno poobijany, powypadkowy i za bardzo sie do niczego nie nadawał- silnik miał uszkodzoną uszczelkę pod głowicą ,sam właściciel powiedział ,że silnik został przegrzany co tak naprawdę spisywało go na straty- to jego koszt - 500 pln i to, ze miał nową chłodnicę, maskę z garbem i parę innych elementów sprawiło, że stwierdziliśmy, że warto go kupić za takie pieniądze, aby mieć z czego brać jakieś podstawowe rzeczy do drugiego auta, które chcieliśmy kupić już jako auto główne.
Pan Sławek który nam to auto sprzedał powiedział, ze auto dostał w rozliczeniu, i tak naprawdę chciał sie go pozbyć, bo inaczej musiałby sie męczyć z jego złomowaniem, bo nie widział już żadnej nadziei dla tego ''Śmieciucha'' - tak go ochrzciła Justyna. Auto zostało kupione 27 kwietnia 2009 roku i gdyby nie pomoc jednego z klubowiczów zwanego Jarmarkiem( jeszcze raz wielkie dzięki Marek), nie dało by się auta przetransportować - jak można się domyślić nie było na chodzie.
I tym sposobem dawca znalazł się u mnie na ogródku, aby przynajmniej częściowo zaznać drugiego życia w innym aucie.
Przez dwa pierwsze dni po zakupie Śmieciucha siedziałem przy nim, wybebeszając go i oglądając, co się z niego nam przyda, a przy okazji zacząłem dogłębniej przyglądać sie blacharce , szczególnie znanym mi elementom gdzie notorycznie pojawia się rdza ,i tak jak przypuszczałem - ogniska rdzy pojawiły się na podłodze ,pod uszczelką przedniej szyby ,pod maską po obu stronach nadkoli jak i w bagażniku.
Jak się jednak okazało, nie było tak źle, jak się tego spodziewałem! 29 kwietnia, napisałem do Justyny smsa - ''jeśli mi trochę pomożesz, to zrobimy z niego piękne autko''.

Wiadomo było od razu, że trzeba będzie włożyć sporo i czasu, i pieniędzy i przede wszystkim sił i chęci, aby coś z tym ''czymś'' zrobić, ale oboje po długich namowach doszliśmy do wniosku, że ''zrobimy'' auto od nowa, tak jak będziemy chcieli i na pewno będziemy przynajmniej świadomi tego, co się kryje w jego wnętrzu, co trzeba zrobić, wymienić, o co zadbać.
Przez pierwszy miesiąc auto stało prawie że nie ruszane, oprócz tych pierwszych dni, gdy chciałem zobaczyć co można wykrzesać z tego auta, którego historia miała się już skończyć na złomowisku.
Auto zostało bez praktycznie całego wnętrza - foteli, boczków, wykładziny... została tylko deska rozdzielcza, dużo śmieci, jakiegoś gruzu i ogólnie syfu jakiegoś, który był w każdym zakamarku tego autka.
Parę dni po kupnie auta została wymontowana głowica ,z moich oględzin wynikało ,ze uszczelka jest w super stanie, co nie zmieniało faktu, że w III cylindrze była woda. Oddałem następnego dnia głowicę do sprawdzenia jej ciśnieniowo i niestety tak jak przewidywałem od początku, pęknięta była ściana kanału wodnego z komorą wstępną. Spawanie było w tym wypadku bezsensowną opcją ze względu na zbyt duże koszta i ciężki dostęp. Z resztą nic by nie pomogło, bo głowica splanowana była do swoich granic ,prowadnice miały luz ,zawory były popękane. Dlatego padła decyzja- dół silnika zostaje ,góra idzie na złom.