No dobra, teraz moja kolej na fotorelację, bo dzień upłynął mi wybitnie pod znakiem 205-tki.
Gdy wstałem, Gentry było niemal moim wrogiem, z rzężącym alternatorem pod maską, ale w trakcie dnia stało się znowu przyjacielem i wiernym kompanem miejskiej tułaczki
Dzień zacząłem od umycia "szczura błotnego", bo nie chciałem po raz kolejny podjeżdżać najbardziej uświnionym autem w ekipie
Wymytym i napastowanym parafiną turtle wax Ice Pugiem ruszyłem w podróż do Marina. Celem był oczywiście szaber, czyli wyciągnięcie z jego skoziołkowanego wraku Gentry sprawnej części, ratującej w potrzebie.
Po dotarciu na podjazd w "Villa Marina" nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zrobić świeżo umytej furce paru fotek...
Och, ach
Potem zabraliśmy się do rozkręcania Gentry - ratownika. Tzn, Marcin rozkręcał, a ja się przypatrywałem
Okazało się, że alternator Valeo pochodzi z Citroena XM, a Pug posiada jeszcze całkiem dobrze widoczny kod lakieru. Z zazdrości zrobiłem zdjęcie
Po wymontowaniu potrzebnej części uiściłem opłatę za usługę, którą według taryfikatora była przejażdżka po okolicznych bezdrożach i ruszyłem na róg ulicy 205-tej i Lwiej. Zajechałem jak panisko, ładując się moim starym zwyczajem pod prąd w jednokierunkową, ale dojechałem
Chwilę potem Gad miał pełne ręce roboty, a Robson dobra rada cytował klasyków greki i łaciny
Na rogu 205-tej i Lwiej było naprawdę wesoło. Gad robił jak się patrzy, a reszta patrzyła jak się robi. No dobra, Józek z Mają szykowali specjały kuchni polowej, więc nie na miejscu byłoby zarzucanie im lenistwa
Robsonowi muszę podziękować za techniczny support i skrzynki pełne narzędzi. Na zdjęciu widać już fragment Lubomira, który dotarł w międzyczasie swoim dawno nie przepalanym GTI. Biedaczek po drodze do nas urwał w myjni lusterko i nie miał najlepszego humoru. Na dodatek wszyscy pytali go, kiedy w końcu pomaluje budę i... to znaczy kiedy wreszcie założy Speedline'y od Griffa
Gdy już dzielny Gad założył alternator, który nie dość, że w miarę pasował, to jeszcze całkiem nieźle działał, udaliśmy się do ogrodu botanicznego gospodarzy, czyli Mai i Józka, którzy zapewnili przybyłym gościom catering. Jak zwykle na wyższym poziomie, niż ten w samolotach LOT-u.
Najedzeni i napojeni, nabraliśmy ochoty do działania. Na pierwszy ogień poszedł GTI Lubomira, który został prześwietlony przez Gada. Okazało się, że ten model posiada fotel z masażem wibracyjnym, o czym Gad przekonał się chwilę po włączeniu radia. Gadzina w ekstazie - tego nie dało się ukryć.
A to sprawca całego zamieszania. Made by Thestruktor
Gadowi spodobała się zabawa w masaże, ale że nie jest egoistą, zaprosił na fotel także Józka.
Ten był nieco bardziej powściągliwy, ale również nie potrafił ukryć ogarniającej go fali przyjemności
Zostawiłem chłopaków na moment samych, aby uwiecznić na kliszy Józkowe GTI. Po raz pierwszy poczułem namiastkę tego, co musieli czuć ludzie wyjeżdżający z salonu nowymi 205 GTI...
Gdy wróciłem do Lubomirowego Puga, okazało się, że Gad z Józkiem na dobre przejęli maszynę i zamierzają udać się na lot próbny,
I tak właśnie uczynili. Prędkość, 1,5 macha osiągnęli w okamgnieniu...
Z nudów wróciłem do swojego Puga. Był już sprawny, więc patrzyłem na niego niemal z uwielbieniem. Pstryknąłem jeszcze fotkę pod "Collegium Majus"
W pewnym momencie jednak słońce zakryły chmury, ludzie pochowali się do swoich domów, a okoliczne psy zawyły złowieszczo... Poczułem drżenie skorupy ziemskiej, a moje ciało przeszyły dreszcze. Pomyślałem, że zbliża się armageddon, ale to nadciągał Foxiu z Ulą na pokładzie i z na wpół otwartą maską...
Potem jeszcze okazało się, że jego mi-gacz ma odkręcone lewe przednie koło, co potwierdziło przejeżdżające obok na hulajnodze dziecko...
Na koniec mojego pobytu przy ulicy 205-tej uchwyciłem chwilę zadumy nad Józkowym GTI. Ciekawe co sobie myśleli przechodnie, jak tak staliśmy i gapiliśmy się na 23-letnie auto niczym cielę na malowane wrota
Niestety chwilę później musiałem się zmywać. W planie były jeszcze nocne loty ulicami Krakowa, ale te nie doszły do skutku. Polatamy innym razem. Dziś i tak było sporo wrażeń jak dla mnie...
Dzięki jeszcze raz za wrażenia, pomoc, suchy prowiant i mokre picie. Pozdro