pszemeq pisze:A co do tańca z Robsonem to poprostu zaklinaliśmy deszcz

Coś jest na rzeczy. Tyle w tym tańcu było pasji i uczucia że nic dziwnego że leje już 5 dzień i końca nie widać
Tak czy siak, to żeby pociągnąć historię trochę do przodu to po zjedzeniu wszystkich ciastek, resztki pomidora , wypiciu wody spod ogórków i innych ajtemów ze zdjęcia z panem kleksem wciąż byliśmy głodni. Decyzję o wyjściu do sklepu przyspieszył dodatkowo fakt iż nie powiem kto zrobił w międzyczasie takiego kac klocka że w pokoju zrobiło się duszno;) Jako że wykrywacz gazu, dymu i licznik gajgera w kiblu nie przestawały piszczeć to poszliśmy się zaopatrzyć w jogurty, batoniki czy inne serki żeby oddychnąć innym powietrzem:
Jak widać Przemek nie mógł się nadziwić że tyle kolorów mentosów tam mieli.
Dobrze że jak to w górach - każdy święto święci, ale jak dutki można zarobić to sklepy otwarte na każdym kroku:)
Po zjedzeniu jogurtów wszyscy oprócz Przemka poczuli się lepiej. Przemek jak się okazało kupił jogurt w stanie stałym więc poczuł się po spożyciu jeśli już to gorzej. Idąc na rynek, po raz kolejny podziwiając policyjne fury i patrząc na Przemka który coraz mniej szczególnie wyglądał zastanawialiśmy się czy możemy już gdzieś jechać czy jeszcze. Gad wpadł na pomysł że pójdziemy na komisariat się przebadać. Robson był troche oporny, bo po nocnych ekscesach czuł że jakby ktoś na niego doniósł to 15 lat na kamczatce byłoby łaskawym wyrokiem. Uspokoiliśmy go że Przemek jest pełnoletni w końcu i nic mu nie grozi i weszliśmy w komplecie.
Tutaj pewnie jesteście rozczarowani:) Był plan że opowiemy wersję o Gadzie który po pijaku czołgając się po chodniku natknął się na patrol, pobił funkcjonariuszy, zwyzywał i na koniec obraził jeszcze ich matki co było już przesadą i został wsadzony do mamra:) Niestety aż tak źle nie było - weszliśmy tam z własnej woli.
Na miejscu policjant zażądał od nas dokumentów i dowodów rejestracyjnych co spłoszyło wszystkich poza Gadem, który wciąż wyluzowany wszedł za kraty:
Cała reszta została na zewnątrz z niepokojem obserwując przebieg wydarzeń:
Tutaj okazało się że to że Gad nie umiał nadmuchać balona nie było przypadkiem. Z alkomatem też sobie jego płuca nie radziły i trzeba było kilka prób żeby wydmuchać 0.00...Zdziwił nas ten wynik bo wyszło że Gad musiał dnia poprzedniego wylewać za kołnierz:)
Tak czy siak wciąż w komplecie poszliśmy kupić trochę nabiału na pobliski stragan:
Po tym jak Robson urajcował panią inteligentną gadką i przyprawił o rumieńce zawstydzenia Rafi postanowił że też podejdzie. Z braku wdzięków chciał panią wyrwać na stówkę w portfelu:
Niestety się nie udało, bo nie skorzystał z naszych rad żeby nie brać reszty:)
Dalsza droga zaowocowała spotkaniem koleszków Druana którzy natchnęli Gada do rozmyślań na temat oddawania moczu w takich wędkarskich buciorach:
Dywagacje zakończył ktoś mówiąc że po prostu wyrównują poziom płynów:)
Wizyta na bulwarze zaowocowała jeszcze odkryciem czegoś pomiędzy dziecięcym domkiem na drzewie a meliną bezdomnych:
Szkoda że Rafi nie miał swoich ulubionych rękawiczek, które nosił w zimie bo pasowałby do scenerii jak ulał:)
W ramach amatorskiego kółka architektonicznego przedyskutowaliśmy jedne z ciekawszych przykładów góralskiej architektury:
A także zrobiliśmy przegląd miejscowego rynku nieruchomości pod kątem ewentualnej siedziby klubowej:
Było też kilka nie najgorszych z estetycznego punktu widzenia domostw:
Przemek i Robsonem powoli przestawali się na siebie czubić i wytykać sobie krzywdy, czym wzruszyli Gada, który skomentował z rozrzewnieniem tą scenę mówiąc "Patrzcie jak oni sobie ładnie idą razem..."
W ten sposób, wolnym tempem, wypoczywając po nocnych swawolach powoli kierowaliśmy się w stronę rynku gdzie spotkaliśmy takiego oto pana:
który był szalenie zdziwiony że na taką dużą grupę chłopa mamy tylko jedną kobiete, o sorry - dwie! - poprawił się zauważając długie włosy Gada:) Potem bełkotał jeszcze coś przed dłuższą chwilę, ale nie dosłyszeliśmy bo wcześniej już sobie poszliśmy na rynek gdzie mogliśmy przyuważyć przykład wiejskiej astry :
Reszta niebawem - powoli zbliżamy się do końca