
Nie dalismy sie jednak pograzyc w smutku, nie zniechecila nas mizerna frekwencja ani nawet koniec promocji na coca-cole na stacji , bo wiadomo bylo ze bedzie swietnie:) Jako ze jechalismy autostrada to w mig zawitalismy w Gliwicach gdzie dolaczyl sie do nas Morpheuss.
Jako ze krakowskie przygotowania do wyjazdu zaczely nam troche doskwierac to po drodze udalismy sie do osrodka leczenia nerwic ktory miesci sie zamku w miejscowosci o nazwie Moszna:

W parku zetknelismy sie z jakas grupowa terapia nerwicy z pomoca alkoholu i dzikiego spiewu, z ktorej nie skorzystalismy i oddalismy sie napawaniem pieknymi widokami:

W zamku byly tez peugeot'owskie akcenty co rowniez mialo wplyw na rosnacy z kazda chwila optymizm:

W koncu, po kilku zgubieniach sie , tudziez szukaniu sie nawzajem pod roznymi Lewiatanami spotkalismy sie najpierw z Bananowcem a potem dotarlismy na camping w Otmuchowie ( ktory nota bene okazal sie nie byc w Otmuchowie tylko dwie wioski, trzy szlabany i kilkanascie zakretow dalej ). Tam czekal na nas Helter Skelter, ktory po przywitalnych preambulach wyjal gitare z bagaznika i zapodal kilka klasykow polskiego roka na dobry poczatek:

Nasze zewne spiewy i zawodzenia do ksiezyca przyciagnely do nas rozne elementy zamieszkujace poboczne namioty i przyczepy, m.in takiego jegomoscia:

Z kilku historii ktore nam opowiedzial pamietam ze byl wschodzaca gwiazda boksu, ze ma 6 samochodow i 8 skuterow ( albo odwrotnie ) i ze w holandii kupil kiedys 205 gti od kierowcy rajdowego. Jezdzil nim ponoc 3 miesiace i w tym czasie "nikt go nie wyprzedzil"


Ogolnie wszyscy byli zmeczeni i srednio powychodzili na zdjeciach wiec nie bede wiecej wklejal:) W trakcie biesiady przybyli do nas wyslannicy z Warszawy w osobach Dervo oraz Dziksona ktory prawie mnie potracil na ulicy jak wybieglem z campingu machajac rekami ze to juz tutaj i zeby sie zatrzymal:) Potem bylo jeszcze ogladanie spadajacych gwiazd nad jeziorem ( ktore spadly w liczbie 2 i niektorzy w ogole tego nie zauwazyli:) ) i mozna bylo sie udac spac, a nie bylo to latwe.
Pomimo poznej pory ( godzina 2 am ) jakas rodzina radosnie ukladala sie do snu zyczac sobie dobranoc slowami np " kur.. pierd...takie wakacje z wami " oraz uzywajac innych slow oraz rekoczynow ktore wprawily nas w konsternacje. Co sie tam dokladnie dzialo nikt nie wie dokladnie, kazdy sie domysla a ci co byli najblizej najlepiej to zapamietaja....Rano namiot rzeczonej rodzinki wygladal tak:

Widac ze noc pomimo bezchmurnego nieba byla burzliwa...
Jako ze ja wstalem najwczesniej to porobilem kilka fotek pogladowych na zamieszkaly przez nas teren:

w tle jezioro oraz gory w ktorych to kierunku zaraz mielismy sie udac:

Jezioro z bliska:

Pozostalo jeszcze przygotowac pugi do drogi. Przy okazji uzupelniania oleju w wehikule Rafiego odkrylismy organoleptycznie dziure w rurce pod wlewem ktorej efektem byla kaluza smaru na ktorej mam nadzieje nikt nie wywinal po naszym wyjezdzie orla.

Jeszcze szybkie tankowanie:

Gory byly juz coraz blizej i w powietrzu czuc bylo juz atmosfere wyczekiwania na pierwsze odcinki specjalne (ambulans w tle to swoiste memento mori - tak żeby nie przeszarżować:) :

Zanim to jednak mialo nastapic, odwiedzilismy kopalnie zlota z ktorej to, i z nastepnych etapow wrzuce fotki wieczorem po pracy. Na koniec tego fragmentu wrzuce jeszcze jedna fotke przed kopalniana:
