Korzystając z dobrodziejstw tego medium jakim jest forum chcielibyśmy jeszcze raz podziękować szacownym Warszawiakom za mile spędzoną ostatnią sobotę. Pomimo że już wszystkich jakiś czas znamy to i tym razem ujęły nas wasza pogodność ducha, życzliwość i poczucie humoru. Bardzo nam było miło was zobaczyć:) Szczególne podziękowania należą się Dziksonowi, który spędził z nami praktycznie cały dzień, wytrzymał nasze towarzystwo i nie zwariował! Fotek nie mam zbyt wielu, niemniej jednak kilka postanowiłem wrzucić, żeby pozostawić ślad że byliśmy, zobaczyliśmy i chcielibyśmy częściej wracać.
Na dobry początek Dzikson zaprowadził nas w urocze zaułki starówki, gdzie na jednej ze ścian widniał taki oto ładny napis:

Pierwsza myśl była niepokojąca: " czyżby ten slogan okraszał standardowe miejsce zbiórki warszawskiego forum?tu czekamy na reszte?"

Dzikson zarzekał się że to zbieg okoliczności, że to nie on napisał, że nic nie wie itp:) W końcu postanowiliśmy mu uwierzyć:)
Jako że w planach było zobaczyć Warszawę jaką nie wszyscy turyści mogą oglądać to kolejnym punktem wycieczki była kontemplacja stromego trawnika z którego można zjechać na rowerze i wyskoczyć na hopce tracąc w locie świadomość, śledzione i pewnie troche drobnych z kieszeni.
Chociaż czasu było mało to udało nam się na pół godziny wbić do centrum Kopernik, gdzie oprócz podziwianych przez Dziksona symulatorów rzymskich rynien i wiaderek na sznurkach dowiedziałem się z psychologicznej skrzynki z monitorem że jestem człowiekiem nieczułym i niewrażliwym na zło tego świata. Udało nam się też wytworzyć troche elektryczności skacząc po niebieskim zapadającym się w podłodze klocku i przejechać się autem w którym z głośników opowiadano o seksie.
Potem zjawiła się reszta bardzo wesołych ludzi i jako że wicher wiał z północy i Agnieszka była fioletowa to zaczęliśmy się przemieszczać. Tutaj narodowy po zmroku i relaksująco-kojący kolor podświetlania zegarów w 205, który nie ma sobie równych:
Tutaj przed nami samochód który też był czerwony jak auto Dziksona i można było zaśpiewać "mam tak samo jak ty, miasto moje a w nim..."
Za oknem Warszawa:
i Arkadia, gdzie Ciechom udowodnił że da się tam zaparkować 4 auta obok siebie z dużą finezją:
Żeby nie było że nie postawiliśmy stopy w kultowym rewirze to Ula postawiła nawet dwie:
Fotka poglądowa na zgromadzone automobile. W wawie tak jak u nas ostatnio wszyscy mają czyste samochody i może to i dobrze że tym razem wybraliśmy się tam pociągiem niż naszym brudasem:)
Drugiego dnia troche się ochłodziło, czym muszę przyznać zostałem zaskoczony. Nie wiem o czym myślałem pakując do plecaka tylko spodenki i koszulkę , ale na pewno nie o tym że będę biegł w 7,5 stopniach...
Po 1h34min zmagania się z warszawskim asfaltem można było odetchnąć i cyknąć sobie z siostrą fotkę sukcesu:
Jak widać zostaliśmy wpuszczeni na stadion narodowy, który robi na prawdę dobre wrażenie chociaż wydaje się dużo mniejszy niż w tv:
Jako że już nie mieliśmy hostelu na popołudnie a pociąg był ustawiony na 18.30 to kolejnych 6h spędziłem chodząc z plecakiem po mieście wykorzystując resztki sił które zostały mi po przebiegnięciu tych 21km. Mimo wszystko nie było źle. Sprawdziliśmy że Gesslerowa w swoich knajpach wcale nie ma takiego dobrego jedzenia jakim się chwali:) Za to Gienek Loska brzmi równie dobrze na żywo jak w xfaktorze:
Podsumowując - było świetnie! Wawa da się lubić, chociaż wiadomo że to nie to samo co Kraków:) Zapraszamy do nas na rewizytę!