Po wymianie szczotek i szczotkotrzymacza, rozrusznik działał przez tydzień. Skoro Roland złapał focha, to mu się odwdzięczyłem.. kilkumiesięcznym.. Niczym żona, której partner zapomniał o rocznicy ślubu... (żadnego ru...ania)- czytaj "ruszania"
Tak więc roland cierpliwie stał pod blokiem, a obsługę ograniczałem do pieszczotliwego usuwania z za wycieraczek ulotek: "właścicielu kupię to auto". Mijałem go codziennie swoją alfą i codziennie pokazywałem mu jęzor.
Foch minął w sobotę.. No może wcześniej, bo jakiś miesiąc temu kupiłem nowy rozrusznik, ale skrzętnie utrzymałem zakup w tajemnicy- (niech se nie robi nadziei ropucha jedna). A w sobotę ujawniłem swoje zamiary. Zapodałem mu rozrusznik, usiadłem za fajerą z myślą- a tylko spróbuj.. tylko spróbuj odmówić.
Zapalił jak głupi. Wsteczny, gaz, zgrzyt, turkot (zaciski się zastały.., ale nic.. pojechał, odrobinę się rozruszał a i hamulce (jako tako) łapią. Boskie wrażenia. Boszsz jak fajnie być razem