Leżaki to ciągła przygoda. Już się cieszyłem poskładanym (w miarę) a już coś wypadło innego. Mianowicie: po weekendowym ustawianiu zapłony i regulacjach gaźników, Żółw szedł jak trzeba, kręcił od samego dołu i miał moc

Do czasu... dziś jadąc do pracy czułem się jakbym jechał dorożką konną ale zamiast konia był wychudzony osioł

Po powrocie zabrałem się za ponowne ustawianie. Wyprzedzenie zapłonu, dawka paliwa, wolne obroty. Niby jest dobrze: idzie jak trza ale wolne obroty utrzymują się na poziomie 1500-2000. Do tego podciśnieniowe przyśpieszenie zapłonu, z którym sobie poradziłem w weekend teraz znowu daje znać o sobie.

Ręce opadają i serce krwawi
Chyba kupie sobie volkswagena w tedeiku - podobno się nie psują.
