Harriet ma już wszystkie szyby, złożony jest też szyberdach -uszczelka pompuje się i opada. Można odetchnąć z ulgą

Klapa i drzwi mają znów zamki. Są po regulacji, zamykają się jak w nowym aucie. Na tył wróciła blenda po polerce i emblematy.
Część oświetlenia też już zamontowana. Nowe kierunki narożne i te w błotnikach. Z tyłu najlepsze lampy Valeo jakie miałem w zbiorach.
Wnętrze to trochę graciarnia, ale boczki drzwi są na miejscu, nie brakuje żadnego z kołków ani zaczepów. Podmieniłem centralkę zamka i choć "oko Saurona" wpadło do środka, bo wypięło się z zaczepów, to centralny na pilota działa!
Zrobiona została konserwacja profili zamkniętych. Trochę tego wypływa z zakamarków, ale wolę to, niż czającą się tam rdzę.
Niestety nie udało się założyć zderzaków, bo po pierwsze - słabo wyszło pryśnięcie ich ze spreja strukturą, a po drugie - brakuje kilku elementów montażowych, żeby spasować to jak przewiduje producent.
Pomimo lekkiego mrozu, staruszka odpaliła dzielnie od pierwszego zakręcenia rozrusznikiem. Znów pracuje na cztery gary, postój w ciepłej poczekalni jej posłużył, choć gdzieś tam w wydechu słychać jakieś przedmuchy.
Wczoraj odwiozłem jeszcze grill do lakiernika, bo zawieruszył się w pudłach i trochę teraz odstaje poziomem od reszty auta

Kolejny etap to prace serwisowe. Trzeba zmienić rozrząd, uszczelnić układ wydechowy, przejrzeć hamulce, poskręcać porządnie belkę, zalać nową oliwę i zafundować nowe filtry. Może przydadzą się też świeże świece.
A póki co kilka fotek z mroźnego, grudniowego popołudnia gdzieś pod Krakowem.